czwartek, 22 listopada 2007

Wyczerpany walką...

Ale się wściekł na mnie. Ale chce mi dopiec. Tylko zacząłem pracować, walczyć o dzieciaki i o ich rodziny a tu znów atak, walka, niszczenie i psucie. I tak dziś się sypnęło mnóstwo nieprzyjemnych informacji. Gdy Ania, Karolinka i Mariolka przyszły dziś na świetlicę, oznajmiły wesołym tonem że zwiały dziś z lekcji. Potem wyszły i wróciły około 14:30. Już bez Mariolki. Przyszła za to mama Ani aby porozmawiać o sytuacji w domu. Nie chcę wnikać w szczegóły (zresztą nie mam prawa ich tu wypisywać) ale nad Anią będzie trzeba jeszcze sporo popracować.

Pół godziny po tej rozmowie dowiedzieliśmy się że Mariolka została właśnie zawieziona do Domu Dziecka. Masakra. Byłem pełen siły, a teraz jestem zmęczony. A rano będę musiał dalej walczyć. Najpierw rozmowa z jej kuratorem, potem wizyta u jej rodziców. A na końcu w Domu Dziecka.

Tak to jest gdy się pracuje wśród nieodpowiedzialnych ludzi. Ty wchodzisz tam aby pokazać młodym że można żyć inaczej a potem jakiś dorosły zwali sprawę i musisz patrzeć jak dzieci, które kochasz, cierpią za błędy rodziców.

Jak się teraz czuję? Jestem rozgoryczony, zmęczony, wściekły i chce mi się płakać. Ale poddawanie się nie jest w moim stylu.

0 komentarze:

Prześlij komentarz