środa, 25 maja 2011

Zmiany, zmiany, zmiany...

Minął miesiąc od ostatniego wpisu. Znów zrobił się zastój a nie lubię tego bardzo. Staram się jak mogę zachować jakąś regularność we wpisach. Ostatnio jednak dużo się wydarzyło i nie miałem czasu przysiąść na chwilę aby napisać jakiekolwiek wyjaśnienie. Postaram się streścić w tym wpisie wydarzenia z ostatniego miesiąca.

Zaczęło się od modlitwy. Kilka nocy pod rząd skarżyłem się Bogu na zastój w moim życiu. Czułem się wyczerpany pracą, służbą, brakiem perspektyw... byłem zawieszony gdzieś pomiędzy rzeczywistością i pragnieniami rozwoju, przygotowania do ślubu, etc. Czułem się jak dzikie zwierze, zamknięte w klatce. Jak kwiat, który zaczął wzrastać pod asfaltem i nie może się przebić do słońca. Byłem bezsilny wobec wszystkiego wokół.

Zacząłem się modlić o to, aby Bóg pozwolił mi na zmianę otoczenia, na uwolnienie. Potrzebowałem tego, bo moja wiara słabła z każdym dniem - była jak masło rozsmarowane na zbyt wielu kromkach chleba. Bóg zareagował zdumiewająco szybko. Zawsze zwlekał w moich sprawach. Tym razem zadziałał zanim skończyłem się modlić.

Po zamknięciu Klubu Smok (i mojej świetlicy) remont trwał i trwał. W trakcie owych prac dostałem wiadomość od mojego przyjaciela, że u niego w firmie jest rekrutacja i poszukują kogoś na stanowisko managera. Skorzystałem z okazji, złożyłem CV i zostałem zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną. Nowa praca była mi potrzebna abym mógł myśleć o ślubie. Miałem pewność, że świetlica nie ruszy z powrotem do września co da czas dyrekcji OCK na znalezienie kogoś na moje zastępstwo.

Dostałem nową pracę. Tydzień później przeprowadziłem się do Warszawy aby na okres próbny zamieszkać u mojego przyjaciela Joe. Dzięki temu do pracy zacząłem dojeżdżać w 20 minut. Mam też czas na spotkania z Ukochaną oraz czas na samotne spacery po mieście. Mam również możliwość spotykania się z młodzieżą w weekendy, dojeżdżania na nabożeństwa do Otwocka i perspektywę grupki w miejscu zamieszkania. A dziś udało mi się trafić do kościoła ulicznego, który organizuje środowe nabożeństwa w centrum Warszawy.

Zostałem uwolniony... oddycham, żyję, mam świetną pracę i masę perspektyw. Momentami czuje się jak na wakacjach. Innym razem jak w szkole biznesu gdyż w pracy wszyscy są pomocni i wyrozumiali dla mnie - nowego kolegi bez doświadczenia.

I dziękuję Bogu za uwolnienie.