niedziela, 11 września 2011

Jak Bóg nagradza za "kłamstwo"

Na początku Drugiej Księgi Mojżeszowej (Exodus) została spisana niesamowita historia. Rozpoczęła się ona gdy król egipski przestraszył się tym, że w Egipcie lud żydowski bardzo się rozrósł. Postanowił on nałożyć na Żydów przymus dodatkowej pracy aby ich zamęczyć. Gdy plan zawiódł, król wymyślił kilka innych sposobów na dokuczenie Żydom. Między innymi zawezwał dwie położne i rozkazał im zabijać każdego męskiego potomka, który się urodzi wśród Izraelitów. Położne nie posłuchały rozkazu króla. Wymyśliły sprytne kłamstwo aby wymigać się od przykrego obowiązku. I, jak jest napisane dalej, Bóg je za to nagrodził.

Ostatnio słuchałem wypowiedzi jednego starego mnicha, który opowiadał jak w czasie wojny jego zakon ukrywał Żydów przed nazistami. Mówił o kłamstwie i prawdzie - o tym, że chronienie ludzkiego życia w takiej sytuacji można uznać za kłamstwo z materialnego punktu widzenia. Jednak gdy spojrzymy na te sprawy przez pryzmat moralności lub duchowości - kłamstwo staje się zasługą. Czy jest to wybór mniejszego zła? Nie do końca.

Człowiek ma obowiązek mówić prawdę, ale przede wszystkim ma obowiązek prawdy strzec. Jeśli prawdę chce posiąść ktoś zły - zbrodniarz, morderca, etc. - i użyć jej aby wyrządzić zło, nie wolno nam prawdy oddać! Ona się po prostu takiemu człowiekowi nie należy.

sobota, 3 września 2011

Pierwszy września

Pierwszego września poczułem się jak uczeń. Stanąłem w gromadzie młodzieży, która uczęszcza na zajęcia do Ogniska Wychowawczego w Świdrze i kazano mi odśpiewać hymn. I przypomniały mi się wszystkie te lata spędzone w podstawówce i liceum - niby skończyło się kilka lat temu a wydaje się takie odległe. A teraz znów w szkole - tym razem jako Wychowawca i Pracownik Socjalny w jednym. Coś czuje, że te wszystkie lata gdy zachodziłem za skórę moim nauczycielom zaczną się na mnie mścić.

W pracy w handlu międzynarodowym nie utrzymałem się długo. To z powodu nieporozumienia z pracodawcą - nie chcę dużo o tym pisać. Fakt pozostaje faktem - podziękowano mi za współpracę. Wróciłem więc do pracy wśród młodzieży. Mój łeb, zawsze pełen świeżych pomysłów, trafił do miejsca, które potrzebuje innowacji. Mam szczerą nadzieję, że nie utonę w papierach i sprawach socjalnych i że uda mi się dać z siebie więcej niż tylko siedzenie za biurkiem (do którego się nie nadaje).

A pierwszego września, w progu szkoły powitała mnie garstka moich starych wychowanków. Uczą się w tej szkole a po lekcjach zostają na zajęciach w grupach. Chyba dalej będę trzymał pieczę nad częściach "Starej Wiary" z którą pracowałem przed kilkoma miesiącami.

I jak ja się z tym czuję? Dziwnie. Wielki świat biznesu zakołował mi w głowie. Zarobki z astronomicznych zamieniły się w zwykłe. A czuję się dobrze w tym miejscu, do którego trafiłem. Jeżeli atmosfera nie ulegnie zmianie, zostanę tam na dłużej. Przynajmniej mam taką nadzieję.