Na początku Drugiej Księgi Mojżeszowej (Exodus) została spisana niesamowita historia. Rozpoczęła się ona gdy król egipski przestraszył się tym, że w Egipcie lud żydowski bardzo się rozrósł. Postanowił on nałożyć na Żydów przymus dodatkowej pracy aby ich zamęczyć. Gdy plan zawiódł, król wymyślił kilka innych sposobów na dokuczenie Żydom. Między innymi zawezwał dwie położne i rozkazał im zabijać każdego męskiego potomka, który się urodzi wśród Izraelitów. Położne nie posłuchały rozkazu króla. Wymyśliły sprytne kłamstwo aby wymigać się od przykrego obowiązku. I, jak jest napisane dalej, Bóg je za to nagrodził.
Ostatnio słuchałem wypowiedzi jednego starego mnicha, który opowiadał jak w czasie wojny jego zakon ukrywał Żydów przed nazistami. Mówił o kłamstwie i prawdzie - o tym, że chronienie ludzkiego życia w takiej sytuacji można uznać za kłamstwo z materialnego punktu widzenia. Jednak gdy spojrzymy na te sprawy przez pryzmat moralności lub duchowości - kłamstwo staje się zasługą. Czy jest to wybór mniejszego zła? Nie do końca.
Człowiek ma obowiązek mówić prawdę, ale przede wszystkim ma obowiązek prawdy strzec. Jeśli prawdę chce posiąść ktoś zły - zbrodniarz, morderca, etc. - i użyć jej aby wyrządzić zło, nie wolno nam prawdy oddać! Ona się po prostu takiemu człowiekowi nie należy.