wtorek, 25 października 2011

Oto ciało moje...

Jestem sceptykiem co do powszechnego rozumienia ostatniej wieczerzy. Ludzie nie przejmujący się zbytnio symboliką lubią nadawać prosty kształt rzeczą trudnym do interpretacji. I tak najłatwiejszym wyjaśnieniem dla skomplikowanych słów i gestów stała się przemiana chleba w ciało i wina w krew - transsubstancjacja.

Nie dyskredytując tych, którzy wierzą w takie znaczenie ostatniej wieczerzy, chciałbym napisać o symbolice tego wydarzenia. Symbolice, która dla mnie jest sednem całej historii.

Jezus miał to do siebie, że wiele rzeczy mówił w przypowieściach. Nie każde jego słowo należy brać dosłownie. Większość z jego nauk jest tak głęboka, że nawet po kilkakrotnym przeczytaniu potrafimy doszukać się czegoś nowego. Moim niesamowitym odkryciem było zrozumienie przypowieści opowiedzianej podczas ostatniej wieczerzy. Jezus wziął chleb i podzielił go między uczniów mówiąc: "to ciało moje". Gdy dzielisz z kimś chleb, rodzi się więź. Nie podzielisz pokarmu z każdym. To musi być gość, przyjaciel, członek rodziny, ktoś ważny. Ktoś z kim łączy cię, lub ma połączyć jakaś relacja. Gdy Jezus dzielił chleb, narodził się kościół - ciało Chrystusa. Jezus maił wkrótce zostać zabrany. Apostołowie zostali wybrani aby stać się naśladowcami Mistrza. Aby stać się jego ciałem. Aby stać się nowego rodzaju wspólnotą, która jest sumą współpracy jej członków i relacji z Bogiem.

To wszystko na ten temat? Nie. Ale wszystko co chciałem napisać w tym poście.