wtorek, 26 sierpnia 2008

Coś jak "dziękuję" i "kocham was"

20, 21 i 22 sierpnia spędziłem w Sopocie z paczką przyjaciół. Jeszcze nie zdążyliśmy wejść do pociągu a już wszyscy podłapali głupawkowy klimat, który nie opuszczał nas przez całą podróż. Długo by opisywać wszystkie wydarzenia jakie miały miejsce w Sopocie. Skupię się tylko na najważniejszych eventach. Pierwszego dnia mieliśmy pogodę w kratkę. Ale nie przeszkodziło to nam w wybraniu się na plaże. Pierwszy raz poszliśmy z samego rana z parasolkami. A później już bez. Za to z piłką do footbalu. Drugiego dnia zorganizowaliśmy sobie wycieczkę plażą aż do Gdyni. Było pięknie. Po drodze zbudowaliśmy zamek, zwiedziliśmy klify i opalalismy się. Na trzeci dzień przygotowaliśmy się na leżenie na plaży. Totalny relaks i zero zmartwień.
Po powrocie do Otwocka, powiedziałem swoim przyjaciołom: „Należałoby coś powiedzieć. Coś jak dziękuję i kocham was.” I uściskałem im dłonie. Nie odwołuję tych słów. Dziękuję Wam wszystkim. Piter – za społeczności i przyjaźń, Justa – za pasję do robienia zdjęć, uśmiech i wprawianie mnie w dobry nastrój, Ania – za to że mogłem Cię lepiej poznać i zobaczyć jak wspaniałą jesteś osobą, Monia – (nie będę złośliwy) za to wszystko co mi dajesz i czego bym nie miał gdybym Cię nie znał.
Dziękuję Wam.




wtorek, 19 sierpnia 2008

Switch

Tym światem rządzą pewne zasady. Jeżeli ktoś mnie walnie, poczuję ból. Jeżeli stracę równowagę, to upadnę na glebę. Jeżeli podskoczę, spadnę w dół. To wszystko opisane jest przez prawa fizyki, matematyki, biologii i tak dalej... A jedną z zasad wpisanych w ten świat jest śmierć. Ostatnio miałem okazję uczestniczyć w większej ilości pogrzebów niż tego bym chciał. A jednak to przecież jest bardziej niż oczywiste że śmierć czeka nas wszystkich.
Idąc wzdłuż muru cmentarza oglądałem stokrotki wyrastające spomiędzy płyt chodnika. Pomyślałem że jeżeli zerwałbym jeden z tych kwiatów, to kwiat ów umarłby w przeciągu chwili. Jednak mógłbym też urwać go tak, żeby potem posadzić go raz jeszcze w doniczce w domu. Albo w ogródku. Albo nawet na Marsie, gdyby była taka możliwość. Mógłbym go zwyczajnie przesadzić z jednego świata do drugiego.
Chyba większość z osób, które czytają mój blog zdaje sobie sprawę z tego że wierzę w Boga. Wiecie co chcę powiedzieć? Że zasady o których pisałem na początku posta, to nie wszystkie zasady rządzące naszą rzeczywistością. Wielu ludzi znudzonych religijnością odrzuca wszelkie przejawy duchowości zupełnie nieświadomi tego że ta gra zwana życiem jest dużo bardziej złożona i zasady nie odkrywają wszystkich jej możliwości. A Jezus Chrystus jest osobą, która łączy zasady naukowe z zasadami nadnaturalnymi. I jeżeli tylko szukasz go w swoim życiu, pragniesz poznać i odkryć, to On będzie ci objawiał coraz to nowe, bardziej niesamowite reguły życia ponad zasadami. Aż wreszcie uwierzysz, że ból i kara to nie to samo, że miłość to więcej niż uczucie, a śmierć wcale nie oznacza końca.

niedziela, 17 sierpnia 2008

Obudź mnie

Łoł. Ale to był dzień. I gdy tylko pomyślę że mogłem stracić całą masę wrażeń i błogosławieństwa przez głupie lenistwo, aż mi się słabo robi. Ale może po kolei...
Ustaliliśmy że w tą niedzielę całym zborem pojedziemy na nabożeństwo do Warszawy na ul. Waliców. Nabożeństwo to miało się zacząć o godzinie 10:00 (w Otwocku zaczynają się zawsze o 11:00) a kościół ten znajduje się dużo dalej niż kościół w Otwocku. W efekcie tego byłem zmuszony wstać dzisiaj o godzinie 6:30. Gdy rano zaczął dzwonić mój budzik, poczułem że nie jestem gotowy na przerwanie snu. Zwłaszcza że znów miałem kłopoty z zaśnięciem (zasnąłem około 1:00) a później mój brat chrapał co chwila budząc mnie ze snu. Można powiedzieć że tej nocy miałem około pięciu godzin spokojnego snu... to dla mnie zdecydowanie za mało. Ale mimo wszystko zwlekłem się z łóżka i poczłapałem do kuchni. Moja mama już nie spała. Ja jeszcze tak. W krótkiej rozmowie ustaliliśmy że jednak powinienem wrócić do łóżka i wypocząć. Tak też zrobiłem. Niestety nie dane mi było zasnąć. Przypomniałem sobie historię z „Opowieści z Narnii” gdy Eustachy i Julia przez przemęczenie i niewygodę przegapili znaki, mające im pomoc w wykonaniu misji zleconej przez Aslana. Potem do głowy przyszedł mi obraz z „Władcy Pierścieni” przedstawiający Aragorna, który zawsze był wstanie przezwyciężyć zmęczenie, ból i niewygodę aby osiągnąć cele. No i w końcu usłyszałem Jego głos: ”Jeśli się teraz nie podniesiesz, możesz przegapić jeden z najpiękniejszych dni w swoim życiu”. Odwróciłem się na drugi bok i zacząłem żałować że cała Biblia jest pełna zachęty do pracowitości i potępia wszelkie lenistwo. Zwlekłem się z łóżka po raz kolejny i zacząłem ubierać. Na początku było ciężko, ale gdy doszedłem już do stacji kolejowej w Celestynowie, byłem prawie całkiem rozbudzony.
Na stacji spotkałem Krzyśka. Razem jechaliśmy do kościoła na ul. Waliców. Sporo rozmawialiśmy i muszę przyznać, że po rozmowie poczułem się odświeżony. Postawa Krzyśka pokazała mi jak bardzo zagalopowałem się w poszukiwaniu stabilizacji finansowej i że zapomniałem o tym co najważniejsze. Gdy dojechaliśmy do Warszawy, strzeliliśmy sobie po kawie z automatu i ruszyliśmy spacerkiem na nabożeństwo. A tam czekała mnie kolejna masa niespodzianek.
Pierwszy Zbór Chrześcijan Baptystów w Warszawie ma opinie kościoła konserwatywnego. Bardzo ceni się w nim porządek i spokój podczas nabożeństwa. Ale tym razem było inaczej. Stojąc z Justyną w ostatniej ławce mieliśmy cudowny czas uwielbienia. Zresztą, wszyscy goście z Otwocka okazywali większą spontaniczność podczas śpiewania pieśni i ożywiali całą wspólnotę. Nawet sam pastor Marek klaskał w dłonie podczas uwielbienia.
Potem przyszedł czas na kazanie. Wygłosił je pastor z Otwocka – Michał. I jak zwykle Bóg użył go aby nie tylko mnie naprostować ale i zachęcić do pogłębienia wiary. Głosił słowo o pokorze, prostocie w głoszeniu Słowa i o umiejętności skromnego życia, dając za wzór Jana Chrzciciela. Po kazaniu byłem już całkiem wniebowzięty.
Ale dzień się na tym nie skończył. Po nabożeństwie poczęstowano nas zupą i zaproszono na kawę i rozmowy. Spotkałem się wówczas z Tomkiem, który jak się okazało żeni się. A zaraz potem dowiedziałem się że Ania i Robert (przyjaciele z kościoła w Otwocku) również biorą ślub. Byłem szczęśliwy słysząc takie dobre wieści. A kawa mocha smakowała wybornie.
Do Otwocka wróciłem samochodem. Adam zawiózł mnie, Monikę i jej mamę. Zostałem zaproszony (a raczej delikatnie się wprosiłem) na kompot i naleśniki. Długo rozmawiałem z Moniką o codziennych pasjach i życiu. Z jej tatą miałem okazję podyskutować i się pośmiać. A potem Piotrek (gdy wrócił z Warszawy) pouczył mnie grać na gitarze. Dalej był poczęstunek (naleśniki, kawa...) i czas na uwielbienie i społeczność. Później, gdy wróciłem do domu, mama dała mi obiad i babeczki z budyniem i owocami. Klasa!
Ja wiem że nie wszyscy tak wyobrażają sobie idealny dzień. Ale dla mnie idealny dzień jest dniem pełnym prostych i dających radość przyjemności. Takich jak rozmowa, żart, wesoła wiadomość, dobre nabożeństwo i dobra kawa... warto jest umieć się cieszyć takimi drobiazgami. Życie staje się wtedy piękniejsze. Bóg pomógł mi się obudzić. A gdy wróciłem wieczorem do domu, mięśnie twarzy ciągle mnie bolały, bo cały dzień się uśmiechałem.

piątek, 15 sierpnia 2008

Kręgi na wodzie

Dziś grzmiało nad całą Polską. Burze nie ominęły też Celestynowa. A ja zawsze lubiłem modlić się w czasie burzy. Dzisiaj także ubrałem się w moją nową kurtkę i wyszedłem modlić się podczas wieczornej nawałnicy (naprawdę waliło dziś jak rzadko). Miałem cudowny czas. Od nauki pokory do uwielbienia. Cała modlitwa pańska i modlitwa na językach. A wokół mnie burza, deszcz i noc. Silne opady sprawiły że wokół mnie szybko zrobiła się jedna wielka kałuża (stałem pod daszkiem, blisko rynny). Jak lustro, potęgowała ona błyskające światło piorunów. I w trakcie tego uwielbienia moja dusza wręcz krzyknęła do Pana: „Nie boję się w Ciebie wierzyć!”. I zaraz potem potężny piorun rozdarł niebo i huknął jak jeszcze żaden tego wieczoru. Zadrżałem i skuliłem się a gdy huk minął, usłyszałem Jego głos: „Jesteś pewien że się nie boisz?” Przez głowę przemknęły mi wszystkie te chwile gdy bałem się służyć: od rozdawania ulotek, poprzez głoszenie słowa, do dyskusji z obcymi i znajomymi. Pewnie że się boję. Zawsze się bałem w pełni zaufać. Mam tylko nadzieję że kiedyś to się zmieni. Odpowiedziałem Mu: „No, może czasem się boję. Co mogę zrobić aby ten strach minął?” Odpowiedział mi chwilę później: „Spójrz w kałużę pod nogami. Znajdź tam swoje odbicie!” Nachyliłem się i zacząłem szukać. W świetle błyskających piorunów niczego nie mogłem dostrzec. Nawet gdy całe niebo jaśniało od błysków na moment, nie widziałem swojego odbicia. „Nie mogę się dostrzec, Panie.” Znów odpowiedział mi po chwili: „A co widzisz?” W miejsce na które patrzyłem co chwilę uderzała duża kropla deszczu spadająca z dziurawego daszku. Kropla tworzyła kręgi na wodzie. „Widzę kręgi na wodzie.” Bóg chciał żebym właśnie to dostrzegł. „Woda to Mój Duch.” Zamyśliłem się. „A co oznaczają kręgi?” Odpowiedział mi: „Nie pamiętasz? To ty w swoim wierszu pisałeś o kręgach.” Przypomniałem sobie od razu. Parę lat temu napisałem wiersz o tytule KRĘGI NA PIASKU. Był bardzo trudny do interpretacji. Wszyscy mieli z nim problem. Kręgi na piasku symbolizowały w nim wszystko to co robię dla swoich przyjaciół. Bóg kontynuował po chwili: „Mój Duch się porusza! Wykonuje w tym świecie wielką pracę. Świat się zmienia. Wsłuchaj się w rytm zmian i wykonuj pracę razem z Moim Duchem, a odwaga sama cię znajdzie!”

czwartek, 14 sierpnia 2008

Czy rzeczywiście Bóg zabronił zadawać sobie pytania?

Dziwne pytanie? A jednak nie. Zadaje je dzisiaj ponieważ potrzebuję przemyśleć przyczyny moich upadków. Bo nie oszukujmy się – grzesznik ze mnie jak ze wszystkich. Nienawidzę przegrywać z pokusami i wiem co jest dobre ale... no właśnie. Ciągle trzyma się mnie to co jest złe. I zawsze, kurde zawsze zaczyna się od tego samego pytania... czy to jest faktycznie złe? Co w tym złego? I tak dalej. A potem gdy grzech rodzi owoce w postaci wyrzutów i wstydu. Wiecie co w tym jest najbardziej zastanawiające? Że temu na dole strategia nie zmieniła się od założenia świata...

Genesis 3,1: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść?”

Gdy w twojej głowie zrodzi się pokusa a zaraz potem kilka pytań, to odetnij się od tego póki jeszcze możesz. Jeśli oglądałeś „Księcia Kaspiana” to być może pamiętasz scenę w której kilku narnijczyków chciało ożywić Białą Czarownicę. Nawet Piotr straci wtedy głowę i się zawahał. Tylko Edmund zachował na tyle zdrowego rozsądku aby zniszczyć zwierciadło i wiedźmę.

Kiedyś jakiś chrześcijanin powiedział mi że jeżeli tylko zaczynam pertraktować z diabłem, gdy zaczynam wchodzić z nim w jakakolwiek dyskusję, to już przegrałem. I niestety taka jest prawda.

A więc... pamiętaj że nie zawsze pytania, które rodzą się w twojej głowie to rzeczywiście twoje pytania. Ucinaj wszelkie dyskusje, trzymaj tego padalca, żmiję czy węża na dystans. Może tobie ta walka pójdzie lepiej niż mi.