wtorek, 20 kwietnia 2010

650 000

Zmiany, zmiany, zmiany. Ale na lepsze. Moje życie przyspiesza, nabiera obrotów i staje się... ekscytujące do granic komfortu. Aż zaczynam się obawiać co z tego będzie. Ale zawsze marzyłem o tego typu zmianach. I teraz przechodzi mnie po plecach taki przyjemny dreszczyk na samą myśl o tym, co się dzieje.

Zaręczyłem się. Z tą samą Kinią o której zacząłem pisać posty rok temu. I dla której stworzyłem blog z wierszami... I którą pokochałem. A teraz myślę o działce, budowie domu... albo wynajęciu czegoś dla nas. Życie stało się szybkie. Czasem mam wątpliwości czy to dobrze. Aczkolwiek nie mam zamiaru się zatrzymywać. Dłużej nie będę czekał.

Dorosłem. Jestem młodym, dorosłym człowiekiem. Jak to śpiewają w jednej z moich ulubionych piosenek, zostało mi najwyżej 650 000 godzin życia. Nie miałem tyle szczęścia żeby umrzeć (to w dalszym ciągu tekst piosenki:D). I teraz moje życie musi się zacząć na całego albo stracę je. Każda godzina jest ważna... w końcu wcale nie mam ich tak wiele. Więc będę walczył o swoje szczęście.

Jestem pełen obaw, i przyjemnego podniecenia. I teraz oddaję swoje działania w ręce Boga. Z Nim wszystko się uda. A na zakończenie, wstawiona z YouTube piosenka.

Pamiętaj... jeśli już skończyłeś się uczyć i stanąłeś na progu dorosłości, to zostało ci najwyżej 650 000 godzin.

sobota, 10 kwietnia 2010

Moja chwila ciszy dla...

Pewne rzeczy trudno opisywać. Dla większości zdrowo myślących polaków, dzisiejsze wydarzenia są tragedią. Śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wielu polityków, członków rządu i osób piastujących bardzo ważne funkcje w państwie jest niewątpliwie największym ciosem jaki przeżyła Polska w czasie mojego krótkiego życia. Aż brak słów... mi i wielu innym Polakom.

Czuję że w tej ciężkiej dla nas godzinie powinienem coś napisać. Ku pocieszeniu, ku zbudowaniu... zapewnieniu że, mimo wielkiej tragedii, Polska wyjdzie z tego obronną ręką. Mamy solidną konstytucję. Reguluje ona zasady funkcjonowania państwa w tak kryzysowych momentach. Dziś dziękuję Bogu za mądrość i roztropność ludzi, którzy ją pisali.

Nie chcę bagatelizować czy trywializować tej całej sytuacji. Nie wiem co napisać o wydarzeniach, które miały miejsce. Ale Bóg kładzie mi na sercu tych wszystkich, którzy troszczą się dziś o to, jak Polska podźwignie się po tej tragedii. Właśnie dla nich piszę ten post...

Bóg nad nami czuwa. Jest źródłem miłości. Spójrzcie jak reaguje świat dookoła nas! Ile płynie wyrazów współczucia, serdeczności... ile krajów oferuje swą pomoc i wsparcie we wszelkich formach. Nawet Rosja z którą Polska od kilku lat nie ma relacji na tyle dobrych, na ile byśmy chcieli, oferuje dziś swą pomoc. Nie tylko oferuje ale i pomaga jak może. Bóg zaszczepił w ludziach swą troskę, swą miłość... dziś możemy odczuć solidarność, społeczność. Możemy poczuć się częścią wielkiej rodziny – ludzkości. I wszyscy ślą współczucie i zapewnienia „jesteśmy z wami”.

Jestem protestantem. Nie wierzę w sens modlitwy za zmarłych. Ale wierzę że żyjący potrzebują teraz naszej modlitwy – osoby, które straciły bliskich w tej katastrofie, oraz wszyscy Polacy. Zarówno ci, którzy odczuli stratę  i ci, którzy się martwią. Do tych ostatnich piszę: nie martwcie się. Bóg czuwa nad nami. Zawsze to robił i nie przestanie.

czwartek, 8 kwietnia 2010

Wielkanoc 2010

Co przeciętny człowiek robi w święta Wielkanocne? Spędza czas z rodzina, idzie do kościoła, modli się, rozpamiętuje wydarzenia sprzed 2000 lat – jedyny w historii ludzkości udokumentowany fakt zmartwychwstania. Ech... znów okazuje się że nie zachowuje się jak przeciętny człowiek.

Święta – już któreś z rzędu – spędziłem na Polsko-Irlandzkim Obozie Wielkanocnym. Byłem tam opiekunem dla najstarszej grupy chłopaków. Tym razem obóz był wyjątkowo spokojny i udany. Chłopaki spisywali się rewelacyjnie. Mieliśmy najlepsza grupę na obozie: najbardziej pomocną, najgrzeczniejszą, angażującą się w warsztaty i Talent Show. Ekipa zasłużyła sobie na te wszystkie pochwały, które zebrała podczas trwania obozu.

A ja podczas poranka dla liderów postanowiłem się podzielić słowem, które Bóg położył mi na sercu już wiele lat temu:

Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie.
- MAR 18,10 -

Zawsze gdy czytam te słowa, pojawia mi się w głowie obraz. Widzę aniołów, które zdają raport przed tronem Boga. Poczuwając się do powierzonych im obowiązków, bez ustanku donoszą Bogu o tym co dzieje się z dziećmi, które zostały im dane pod opiekę. I słychać tylko: „tamten Krzysiek, potracił mojego podopiecznego!”. Albo: „opiekun ze świetlicy pochwalił Adasia za ładny rysunek!”. Przed Bogiem nic się nie ukryje. Obrazek jest może nieco przerysowany, ale oddaje istotę tego, jak ważne są dzieci dla Boga. Jak istotne jest odpowiednie ich traktowanie. I jak odpowiedzialna jest misja, którą Bóg powierza nam – osobom dorosłym i opiekunom. To na nas spoczywa ciężar wychowania.

Młodzież jest tak ważna z prostego powodu: przyszłość należy do niej. Jeśli chcemy mieć niesamowitą przyszłość, musimy wychować niesamowitą młodzież.
- Phil Dooley -