niedziela, 17 października 2010

Pasje

Te wszystkie drobne, wielkie rzeczy, które pozwalają nam stwierdzić: "dalej cieszę się swoim życiem"... jakież one są ważne. A mój blog roi się od wpisów o Bogu, wierze, filozofii, miłości, pracy, studiach. A tak mało piszę o tym, co mnie pasjonuję. Tymczasem moje pasje są... warte kilku słów. Albo i kilkunastu. Zwłaszcza, że często tylko dzięki nim czuję się szczęśliwy. Oto ranking tego, co lubię:

Miejsce 6: Szermierka dawna.
Oj tak... mało kto wie lub pamięta, że to moja pasja. Kocham studiować średniowieczne podręczniki do szermierki (głównie niemieckie w tłumaczeniach na angielski) i ćwiczyć samodzielnie lub z przyjaciółmi walkę na miecze. Mój ulubiony to półtorak (miecz długi, do walki jedną lub dwiema dłońmi), ale chętnie bym się nauczył również walki mieczem jednoręcznym lub tasakiem. Niestety w ostatnim roku miałem niewiele czasu na tą pasję. A szkoda... tęsknię i mam nadzieję, że wreszcie nauczę się wstawać przed 8:00 aby móc ćwiczyć.
Nie mam zbroi w domu, nie jestem członkiem bractwa rycerskiego. Bardziej kocham walkę niż rekonstrukcje historyczne. Chociaż nie ukrywam, że gdybym miał fundusze i czas, chętnie bym się zaangażował w to hobby całym sercem.

Miejsce 5: Rysunek.
Kiedyś uwielbiałem fotografię. Ale okazało się że ta pasja jest zbyt droga. Przerzuciłem się więc na znacznie tańszy rysunek. Nie jestem super profesjonalistą, ale naprawdę lubię tworzyć. Moim ulubionym tematem jest "człowiek" ale nie rysuję ludzi zwyczajnych. Jako wielki fan fantastyki skupiam się raczej na rysowani postaci z baśniowych światów, krain itp. Często są to bohaterowie moich opowiadań i historii... ale o tym za chwilę.

Miejsce 4: Literatura i film z gatunków fantasy oraz science-fiction.
To się u mnie fajnie rozdziela. Jeśli chodzi o fantastykę, kocham czytać książki. Jeśli chodzi o SF, wolę filmy. I na ten przykład jestem wielkim fanem książek C.S. Lewisa, J.R.R. Tolkiena, N. Gaimana oraz A. Sapkowskiego. Natomiast z przyjaciółmi często oglądam filmy. Do moich ulubionych zaliczyłbym serie Star Trek, Terminatora czy takie ciacha jak całkiem niestary Dystrykt 9. Myli się jednak każdy, kto mniema, że wyłącznie czytam i oglądam. Sam bowiem jestem twórcą. Piszę opowiadania i książki... czasem bajki. Wszystkie moje prace są narazie na etapie "nie do druku", ale mam nadzieję to zmienić. obecnie nie mam zbyt wiele czasu aby pisać. Ale jeśli nie uda mi się teraz, będę mógł to robić na emeryturze (za jakieś 40 lat :P). Zawsze to jakieś rozwiązanie...

Miejsce 3: Linux.
Linux z surowym Fluxboxem.
Niektórzy ludzie tego nie rozumieją. jak można siedzieć godzinami przy komputerze i po prostu "dłubać" w systemie, konfigurować go, dobierać lekkie/wypasione programy do systemu... Co to za frajda z posiadania komputera, jeśli się go tylko konfiguruje? Nie tylko. Ja też pracuję, gram, oglądam filmy i słucham muzyki na komputerze. A obok tego UWIELBIAM w systemie grzebać.
Moja narzeczona zajmuje się sztuką decoupage. Polega to na ozdabianiu różnych obiektów (wazonów, drewnianych skrzynek, desek do krojenia, etc.) za pomocą wzorów wyciętych z papieru ryżowego bądź zwykłych serwetek stołowych. Obiekt maluje się farbą akrylową, preparatem do postarzania farby, potem przykleja się wycięty motyw z serwetki i całość maluje kilkoma warstwami lakieru. Efekt pracy potrafi być zniewalający.
Linux z Fluxboxem po moim "tuningu".
A ja mam takiego samego fioła, tylko z systemem. Dostaje surowego Linuxa z menadżerem okien "Fluxbox" i niczym więcej. System wygląda ubogo. A potem zaczyna się "ozdabianie". Ustalam jakich programów potrzebuję i instaluję je prze sieć, pisze własne menu, instaluję program do obsługi tapet, wybieram tapetę pod kolor menu, potem tworzę listę programów uruchamianych automatycznie na starcie systemu, konfiguruję ilość pulpitów, ustalam wygląd dla emulatora terminala, etc... a w międzyczasie poprawiam parametry systemu, aby lepiej funkcjonował. Taki fetysz :-). Całość zajmuje dwa wieczory. A gdy już skończę konfigurację, nie mogę oderwać oczu od dzieła. No sami popatrzcie...

Miejsce 2: Kinia.
Gdy ją poznałem, była zwykłą dziewczyną.  Lubiła chodzić na koncerty, miała nałogi i własny świat. Wierzę jednak, że Bóg położył mi ja na sercu jak pieczęć. Musiałem się o nią modlić. Potem zaczęliśmy spacerować na "Torfy" i dyskutować o życiu Bogu i pasjach. A dalej to już z górki... oglądanie spadających gwiazd, pierwszy pocałunek, spacery w lesie pełnym świetlików, wakacje nad morzem, podziwianie mgły nad jeziorek w czasie deszczu... słowem miłość. I pasja. I przywiązanie. I wszystko, co się za tym kryje. A teraz również poważne plany: narzeczeństwo, ślub, rodzina... Tylko jedna osoba wie co jeszcze ma dla nas życie. A tą osobą jest...

Miejsce 1: Bóg.
To chyba nie wymaga komentarza. zresztą myślę, że wszyscy moi czytelnicy się tego spodziewali.
Kiedyś, będąc na zakupach dorwałem w jednym ze sklepów wisiorek z krzyżykiem i blaszkami, na których wygrawerowany został werset z pierwszego rozdziału "Listu św. Pawła do Rzymian". Werset głosi:

"nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego"

Czemu miałbym się wstydzić tego, co mnie określa. czemu miałbym się wstydzić moich pasji, tego co kocham robić i osób, z którymi kocham przebywać. Bóg jest odpowiedzią na całe moje życie gdyż wierzę, że jest jego przyczyną. Zawsze ma pierwsze miejsce w moim sercu gdyż, wśród moich pasji, On ma największy wpływ na to kim jestem, i na to jakim mnie widzi świat.

0 komentarze:

Prześlij komentarz