sobota, 22 grudnia 2007

Nadzieja na onkologii...

Dwa dni temu (w czwartek, 20 grudnia) wybrałem się razem z przyjaciółmi do Międzylesia. Naszym celem było zaśpiewani paru kolęd dla dzieciaków przebywających na onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka. Spotkaliśmy się o godzinie 19 na holu przy głównym wejściu. Było nas sześć osób (Piotrek, Monika, Jurek z Małgosią, Karolina i ja). Mieliśmy ze sobą torbę pełną cukierków, czerwone czapki z pomponami, białą gitarę i czarny klarnet:). Byliśmy gotowi.


Pamiętam jakie silne zdenerwowanie czułem gdy jechaliśmy ściśnięci w windzie. Pierwszy raz od dawna dopadł mnie tak silny stres. Ale szybko ogarnąłem emocję. Jechałem tam nie sam i wiedziałem że mam na tyle siły aby znieść każdy widok.


Gdy szliśmy korytarzem od razu dorwały nas dzieciaki. Zobaczyły nasze czerwone czapki i zaczęły sypać tekstami w stylu: „Znów jacyś mikołaje?” Widać dosyć często są odwiedzane przez ludzi dobrej woli. Przebiegły przez korytarz w kierunku świetlicy, na której mieliśmy śpiewać. Wszystkie wyglądały na około 8 do 10 lat. Wszystkie biegały w piżamach i nie miały włosów.


Już wtedy, idąc na świetlicę, wiedziałem że będzie dobrze. Że uda mi się być dla tych dzieci silnym i radosnym. One takie były. A Bóg momentalnie wlał w moje serce tyle miłości, ciepła i spokoju, że nic nie było wstanie mnie zniechęcić.


Na świetlicy zaśpiewaliśmy kilka kolęd. Potem jedną chrześcijańską piosenkę a zaraz potem Yuro pokazał dzieciakom jak się robi beatbox. Były zachwycone. Rozdaliśmy cukierki i ruszyliśmy aby zagrać piosenki w kilku pokojach dla tych dzieciaków (i młodych ludzi), którzy nie mogli do nas przyjść.


Tego dnia widziałem wiele uśmiechów na twarzach. I to u osób, które często mają problemy z patrzeniem z nadzieją w przyszłość. Wydaje mi się że tę nadzieję udało nam się przynieść do tego miejsca. Chwała za to Panu.


zbudź się zbudź
powstań chodź
nigdy nie poddawaj się
któż jest taki jak On
w Jego mocy zawsze stój

wtorek, 11 grudnia 2007

Dzień śmierci!

Dziś był dzień pełen śmierci. Umarły te wszystkie problemy i kłopoty na które skarżyły się dzieciaki z mojej świetlicy. I tak Mariolka i Monika wróciły z Domu Dziecka do siebie do domu. Ania pogodziła się z mamą i powiedziała jej mnóstwo ciepłych słów. Karolinka odrobiła -40 punktów poprzez prace na świetlicy i odrabianie pracy domowej. Jednak Bóg nad wszystkim czuwa. I przynosi przełomy w najmniej oczekiwanych momentach. Chwała mu za to! Teraz czas rozprawić się z papierochami, które cześć dziewczyn popala :P

sobota, 8 grudnia 2007

Konferencja

Właśnie wróciłem do domu z Krakowa z dwudniowej konferencji. Global Leadership Summit 2007! (bo tak nazywała się konferencja) było wydarzeniem zorganizowanym dla przywódców, liderów i innych ludzi, którzy pragną służyć drugiemu człowiekowi. Była to konferencja dla młodych liderów kościołów, organizacji charytatywnych, firm i innych, podobnych im organizacji.

Wiele się nauczyłem na tej konferencji. Sam nie wiem ile czasu zajęłoby mi wymienianie tych wszystkich rzeczy, o których Bóg do mnie przemawiał ustami doświadczonych liderów (prowadzących konferencje) oraz osobiście. Chciałem tylko napisać o tych najważniejszych rzeczach, o których miałem okazję się nauczyć podczas każdej z ośmiu sesji.


Sesja 1: Bill Hybels – Wizja, dla której warto umrzeć.
Utożsamiaj się z wizją, którą Bóg kładzie Ci na sercu! Nie bądź jak najemnik, który ucieka gdy owce są zagrożone. Stań i walcz o swoją wizję aż do śmierci (Ew. Jana 10,11-15).


Sesja 2: Carly Fiorina – Trudne wybory.
To, kim jesteś jest darem od Boga dla Ciebie. To, kim możesz się stać jest Twoim darem dla Boga.


Sesja 3: Marcus Buckingham – Teraz zaangażuj swoje silne strony.
W miarę dojrzewania stajesz się tym, kim już jesteś.
Najbardziej możesz rozwinąć to, co jest Twoją silną stroną.
Dobry członek zespołu angażuje swoje talenty aby pomóc grupie.
Uczysz się dobra, szukając dobra.


Sesja 4: John Ortberg – Największe obawy przywódców.
Unikaj tego, co nie jest służbą! Zidentyfikuj to, co można określić jako „Ciemna Misja” i wystrzegaj się tego. Jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie będziesz skutecznym i dobrym liderem.
Jeśli mam zginąć, to zginę! (Ks. Estery 4,16).


Sesja 5: Colin Powell – Prowadzenie na najwyższym poziomie.
Przewodzenie to służba.


Sesja 6: Michael E. Porter – Strategia a przywództwo.
Trzeba umieć dobrze czynić dobro. Postaw sobie JASNY CEL i stwórz model rozwiązań, który pomoże Ci go zrealizować.


Sesja 7: Prezydent Jimmy Carter – Budowanie społeczeństwa.
Są problemy, których lider nie może zostawić bez rozwiązania. Musisz starać się rozwiązać je za wszelką cenę.


Sesja 8: Bill Hybels – Cokolwiek robisz, inspiruj!
Inspiracja jest paliwem dla Ciebie i dla ludzi, którym przewodzisz! Inspiruj siebie, inspiruj ludzi a osiągniecie każdy cel!


To wszystko, czym chciałem się podzielić. Mam nadzieje, że te moje notatki z wykładów do czegoś Ci się przydadzą. Niech Cię Bóg błogosławi.

wtorek, 4 grudnia 2007

Siła modlitwy

Wieczór, 23 listopada.

Wczoraj zabrano Mariolkę i Monikę do Domu Dziecka. A dziś pojechałem zobaczyć co u niej słychać. Najpierw porozmawiałem z pracownikiem socjalnym oraz psychologiem – paniami, które opiekują się dziewczynkami. Wszyscy doszliśmy do wniosku że dobrze byłoby współpracować w celu jak najszybszego powrotu dziewczynek do domu. Spytałem czy mógłbym przywieźć do dziewczynek ich przyjaciółki ze świetlicy (Karolinkę i Anię). Niestety dostałem negatywną odpowiedź. Opiekunki doszły do wniosku, że lepiej aby Mariolka i Monika spróbowały się zaaklimatyzować w nowym miejscu. A na gości przyjdzie czas później. Nie nalegałem.

Później poszedłem do pokoju dziewczynek. Ku mojemu zadowoleniu, obie były uśmiechnięte i zadowolone. Cieszyły się że mają okazję odetchnąć od sytuacji w domu. Porozmawialiśmy chwilę o tym dlaczego tu trafiły, jak im się mieszka w nowym miejscu, jakich mają kolegów... cieszyłem się, że są zadowolone.

Później pojechałem na świetlicę. W krótkiej rozmowie z Anią i Karoliną, powiedziałem im że nie uda nam się dziś odwiedzić Mariolki. Były załamane. A po świetlicy zrobiliśmy sobie grupę. Najpierw porozmawialiśmy o tym, jaka jest przyczyna całej sytuacji. I doszliśmy do wspólnego wniosku że to, że spotyka nas w życiu coś złego jest winą innych ludzi lub naszej głupoty. A Bóg się nie wtrąca w nasze życie tak długo, jak długo tego nie chcemy. Potem zaproponowałem dziewczyną, że pojedziemy w trzy miejsca aby się pomodlić. Pierwszym miejscem miał być dom Mariolki i Moniki. Mieliśmy się tam pomodlić o rodziców dziewczynek i o szybkie naprawienie całej sytuacji rodzinnej. Drugim miejscem miał być sąd. Tam mieliśmy się modlić o panią kurator. Ostatnim miejscem miał być dom dziecka, gdzie mieliśmy się modlić o Mariolkę i Monikę. Dziewczyny były bardzo zachęcone. I zanim wyszliśmy do samochodu, chciały się pomodlić. Obie pomodliły się oto, aby miały możliwość zobaczyć Mariolę chociaż przez pięć minut.

Po jakiejś pół godzinie znaleźliśmy się pod domem dziecka. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy pod drzwi – dziewczyny miały listy, które chciały przekazać wychowawcy. Najpierw wszedłem ja, aby z wychowawcą porozmawiać. Ku mojemu zdziwieniu ów człowiek zgodził się na piętnastominutowe spotkanie dziewczynek.

Gdy wychodziliśmy z domu dziecka (już po spotkaniu), dziewczyny zaczęły mi dziękować. Odpowiedziałem im że to przecież nie mnie prosiły o to spotkanie. I że to zasługa Pana Boga. Zaraz potem zaczęły dziękować Jemu w modlitwie.

Może myślisz że to zbieg okoliczności? Myśl co chcesz. Ale z takich zbiegów okoliczności składa się moje życie. I ja osobiście widzę w tym działanie mojego Ojca.