piątek, 29 października 2010

Nadzeszła jesień...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Leopold Staff, "Deszcz Jesienny".

Wielu reaguje depresyjnie na tą porę roku. Jak chociażby autor wiersza, którego fragment cytowałem. A ja czuję się na jesień jak nowonarodzony. Kiedy natra szykuje się do snu, we mnie budzi się inspiracja i natchnienie. Lubię stać w wilgotnej mgle, podziwiać żółte, pomarańczowe i brązowe drzewa, sypiące liśćmi wszędzie dookoła. Lubię gdy marźnie mi twarz gdy zdąrzam do domu. Lubię potem usiąść z kubkiem gorącej herbaty lub barszczu i patrzeć przez okno jak świat przed zapadnięciem zimy, robi się złoty.

Modlę się wtedy. Dziękuję Bogu za barwy i nastrój pokoju, jaki przynosi ze soba jesień. Zawsze przed zimą ogarnia mnie spokój. Mogę trzeźwo myśleć. Mogę tworzyć.

W tym roku jesień przyszła w bardzo dyskretnie. Ciężko było się zorientować kiedy nastała. Poznałem ją po bardzo zimnych wieczorach i wszechobecej wilgoci. Złotych drzew długo nie mogłem dojrzeć. Pojawiały sie sporadycznie, delikatnie. Dostrzegłem ich więcej gdy jechałem na konferencję młodzieżową do Zelowa.

Piękne miasto. Małe, multikulturowe. A ludzie jakich tam poznałem są równie ciekawi jak miejsce w którym żyją. Dwa dni spędzone w małm kościółku w Zelowie były ożywcze dla mojej wiary i służby. Zapragnąlem robić więcej, działać dłużej... słuzyć młodym ludziom. Tym z Otwocka i z całej polski. Miałem plany aby na jesieni pojść na dwutygodniowy urlop... też trzeba czasem odpoczać. Jednak znlazłem w sobie siły na pracę. Postanowiłem wyjechać na obóz w zimę, jako wychowawca. Z młodzieżą z Otwocka i okolic.

Jesień kłądzie naturę do snu. Mnie ożywiła po raz kolejny.

niedziela, 17 października 2010

Pasje

Te wszystkie drobne, wielkie rzeczy, które pozwalają nam stwierdzić: "dalej cieszę się swoim życiem"... jakież one są ważne. A mój blog roi się od wpisów o Bogu, wierze, filozofii, miłości, pracy, studiach. A tak mało piszę o tym, co mnie pasjonuję. Tymczasem moje pasje są... warte kilku słów. Albo i kilkunastu. Zwłaszcza, że często tylko dzięki nim czuję się szczęśliwy. Oto ranking tego, co lubię:

Miejsce 6: Szermierka dawna.
Oj tak... mało kto wie lub pamięta, że to moja pasja. Kocham studiować średniowieczne podręczniki do szermierki (głównie niemieckie w tłumaczeniach na angielski) i ćwiczyć samodzielnie lub z przyjaciółmi walkę na miecze. Mój ulubiony to półtorak (miecz długi, do walki jedną lub dwiema dłońmi), ale chętnie bym się nauczył również walki mieczem jednoręcznym lub tasakiem. Niestety w ostatnim roku miałem niewiele czasu na tą pasję. A szkoda... tęsknię i mam nadzieję, że wreszcie nauczę się wstawać przed 8:00 aby móc ćwiczyć.
Nie mam zbroi w domu, nie jestem członkiem bractwa rycerskiego. Bardziej kocham walkę niż rekonstrukcje historyczne. Chociaż nie ukrywam, że gdybym miał fundusze i czas, chętnie bym się zaangażował w to hobby całym sercem.

Miejsce 5: Rysunek.
Kiedyś uwielbiałem fotografię. Ale okazało się że ta pasja jest zbyt droga. Przerzuciłem się więc na znacznie tańszy rysunek. Nie jestem super profesjonalistą, ale naprawdę lubię tworzyć. Moim ulubionym tematem jest "człowiek" ale nie rysuję ludzi zwyczajnych. Jako wielki fan fantastyki skupiam się raczej na rysowani postaci z baśniowych światów, krain itp. Często są to bohaterowie moich opowiadań i historii... ale o tym za chwilę.

Miejsce 4: Literatura i film z gatunków fantasy oraz science-fiction.
To się u mnie fajnie rozdziela. Jeśli chodzi o fantastykę, kocham czytać książki. Jeśli chodzi o SF, wolę filmy. I na ten przykład jestem wielkim fanem książek C.S. Lewisa, J.R.R. Tolkiena, N. Gaimana oraz A. Sapkowskiego. Natomiast z przyjaciółmi często oglądam filmy. Do moich ulubionych zaliczyłbym serie Star Trek, Terminatora czy takie ciacha jak całkiem niestary Dystrykt 9. Myli się jednak każdy, kto mniema, że wyłącznie czytam i oglądam. Sam bowiem jestem twórcą. Piszę opowiadania i książki... czasem bajki. Wszystkie moje prace są narazie na etapie "nie do druku", ale mam nadzieję to zmienić. obecnie nie mam zbyt wiele czasu aby pisać. Ale jeśli nie uda mi się teraz, będę mógł to robić na emeryturze (za jakieś 40 lat :P). Zawsze to jakieś rozwiązanie...

Miejsce 3: Linux.
Linux z surowym Fluxboxem.
Niektórzy ludzie tego nie rozumieją. jak można siedzieć godzinami przy komputerze i po prostu "dłubać" w systemie, konfigurować go, dobierać lekkie/wypasione programy do systemu... Co to za frajda z posiadania komputera, jeśli się go tylko konfiguruje? Nie tylko. Ja też pracuję, gram, oglądam filmy i słucham muzyki na komputerze. A obok tego UWIELBIAM w systemie grzebać.
Moja narzeczona zajmuje się sztuką decoupage. Polega to na ozdabianiu różnych obiektów (wazonów, drewnianych skrzynek, desek do krojenia, etc.) za pomocą wzorów wyciętych z papieru ryżowego bądź zwykłych serwetek stołowych. Obiekt maluje się farbą akrylową, preparatem do postarzania farby, potem przykleja się wycięty motyw z serwetki i całość maluje kilkoma warstwami lakieru. Efekt pracy potrafi być zniewalający.
Linux z Fluxboxem po moim "tuningu".
A ja mam takiego samego fioła, tylko z systemem. Dostaje surowego Linuxa z menadżerem okien "Fluxbox" i niczym więcej. System wygląda ubogo. A potem zaczyna się "ozdabianie". Ustalam jakich programów potrzebuję i instaluję je prze sieć, pisze własne menu, instaluję program do obsługi tapet, wybieram tapetę pod kolor menu, potem tworzę listę programów uruchamianych automatycznie na starcie systemu, konfiguruję ilość pulpitów, ustalam wygląd dla emulatora terminala, etc... a w międzyczasie poprawiam parametry systemu, aby lepiej funkcjonował. Taki fetysz :-). Całość zajmuje dwa wieczory. A gdy już skończę konfigurację, nie mogę oderwać oczu od dzieła. No sami popatrzcie...

Miejsce 2: Kinia.
Gdy ją poznałem, była zwykłą dziewczyną.  Lubiła chodzić na koncerty, miała nałogi i własny świat. Wierzę jednak, że Bóg położył mi ja na sercu jak pieczęć. Musiałem się o nią modlić. Potem zaczęliśmy spacerować na "Torfy" i dyskutować o życiu Bogu i pasjach. A dalej to już z górki... oglądanie spadających gwiazd, pierwszy pocałunek, spacery w lesie pełnym świetlików, wakacje nad morzem, podziwianie mgły nad jeziorek w czasie deszczu... słowem miłość. I pasja. I przywiązanie. I wszystko, co się za tym kryje. A teraz również poważne plany: narzeczeństwo, ślub, rodzina... Tylko jedna osoba wie co jeszcze ma dla nas życie. A tą osobą jest...

Miejsce 1: Bóg.
To chyba nie wymaga komentarza. zresztą myślę, że wszyscy moi czytelnicy się tego spodziewali.
Kiedyś, będąc na zakupach dorwałem w jednym ze sklepów wisiorek z krzyżykiem i blaszkami, na których wygrawerowany został werset z pierwszego rozdziału "Listu św. Pawła do Rzymian". Werset głosi:

"nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego"

Czemu miałbym się wstydzić tego, co mnie określa. czemu miałbym się wstydzić moich pasji, tego co kocham robić i osób, z którymi kocham przebywać. Bóg jest odpowiedzią na całe moje życie gdyż wierzę, że jest jego przyczyną. Zawsze ma pierwsze miejsce w moim sercu gdyż, wśród moich pasji, On ma największy wpływ na to kim jestem, i na to jakim mnie widzi świat.

poniedziałek, 11 października 2010

Kreatywność

Istnieje wiele rzeczy, które odróżniają ludzi od zwierząt. Jedną, która ostatnio mnie zaintrygowała jest kreatywność. Bo my - ludzie - jesteśmy jedynymi, kreatywnie myślącymi istotami na ziemi. Tylko my umiemy tworzyć, ulepszać, i czerpać satysfakcję z tego, co stworzyliśmy.

No dobrze, ale taki pająk potrafi zrobić sieć pajęczą. A mrówki zbudować mrowisko i coś na kształt "społeczeństwa" w którym,każda mróweczka ma swoje miejsce - te stworzenia też potrafią tworzyć!

Nie do końca jest to prawdą. Pająk od wieków tworzy dokładnie tą samą sieć - nie rozwija się, nie usprawnia. Pająki od zawsze powtarzają ten sam program, którym zostały obdarzone. Instynkt mówi im co mają robić - nie robią nic twórczego! To samo z mrówkami. W życiu nie widziałem aby jakieś mrowisko zaczęło wprowadzać innowacje. Na przykład basenik gromadzący wodę deszczową. Albo mur obronny wokół kopca. Mrówki również od dnia w którym zostały stworzone, powielają ten sam program.

Kreatywność jest domeną ludzkości. Osobiście wierzę, że świadczy ona o naszym pochodzeniu od Boga. W końcu on był pierwszym twórcą - stworzył nasz świat, naszą rzeczywistość. A potem stworzył nas "na swój obraz" a więc również posiadających możliwość kreatywnego myślenia. Może nie mamy takich możliwości jak On, ale Jego cechy jak najbardziej.

Jako istoty kreatywne, twórcze, możemy wiele zdziałać. A naszej kreatywności możemy używać do celów dobrych lub złych. Nic, co jest na świecie nie jest z natury złe. Żadna rzecz czy narzędzie nie jest zła sama w sobie. Zło jet wewnętrzne... jest w nas! I chce użyć naszej kreatywności aby się uzewnętrznić. Diabeł zrobi wszystko aby Cię wykorzystać, gdyż sam nie ma przystępu do tego świata. Aby zło się rozprzestrzeniało, musi użyć nas jako narzędzi.

Nasza kreatywność ma wpływ na wygląd rzeczywistości. Jeśli piszesz, możesz pisać książki złe albo dobre. Takie, które są pełne nadziei i pozytywnych wzorców, lub takie, które demoralizują. Jeśli jesteś rysownikiem, malarzem, grafikiem, możesz tworzyć prace wzbudzające pokój i radość lub takie, które rozbudzą rządzę i ferment. Murarz może budować mury getta albo mosty przez rzekę! Psycholog może manipulować lub leczyć! Naukowiec (fizyk) może pomóc w budowie broni nuklearnej lub elektrowni dające czystą energię!

Nasza kreatywność niesie ze sobą ogromne możliwości czynienia zła lub dobra. My musimy wybrać czy zaszczepionej w nas cząstki boskości użyjemy w zgodzie z jej pierwotnym przeznaczeniem czy wręcz przeciwnie. Kształt tego świata zależy od nas.

środa, 6 października 2010

Ślub, licencjat i przeprowadzka

Dużo ruchu, zmian, wydarzeń. Tak dużo, że nie nadążam z pisaniem. Zwłaszcza, że rzadko mam czas aktualizować tego bloga (sic!). Ale do rzeczy...

Justyna i Piotr
Po pierwsze: Piotr i Justyna wzięli ślub. To moi przyjaciele, jakby ktoś nie wiedział. Byłem więc na udanym weselu i cieszę się szczęściem bliskich mi osób. Na tą chwilę świeżo upieczona para młoda zdążyła już wrócić z podróży poślubnej spędzonej w Maroku. Nawet już słyszałem relację z wjazdu... strasznie tam gorąco... nie wiem czy bym wytrzymał :P

Instytut Polityki Społecznej UW
Po drugie: zdobyłem wyższe wykształcenie - póki co, licencjackie. I wszystko wskazuje na to, że to będzie tymczasowy koniec mojej przygody z Uniwersytetem Warszawskim. Wybieram się na studia uzupełniające na pedagogikę do małej, prywatnej uczelni w Józefowie. Mam nadzieję, że uda mi się zacząć studia w tym semestrze.

Po trzecie: wyprowadziłem się z domu. Już nie mieszkam z rodzicami i bratem. Spakowałem swoje graty i przeniosłem się do Radości (dzielnica Warszawy). Tam wynajmuje pokój na terenie Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego. Jestem potwornie szczęśliwy i podekscytowany tym nowym środowiskiem. Sam wyremontowałem pokój i umeblowałem go. Narazie śpię na materacu, ale komputer z internetem mam - to najważniejsze :)

Budynek WBST
No i na zakończenie pragnę się pochwalić, że uruchomiłem nowy blog, który świeci pustkami... :( Mam nadzieję, że to tylko tymczasowe. Adres to: www.apologetykanaostro.blogspot.com. Blog dla ludzi poszukujących materiałów do obrony wiary oraz fanów ostrej muzyki. polecam gorąco.