piątek, 26 grudnia 2008

Szkoła samotności

Co tu dużo mówić... czuję się trochę zagubiony w swojej samotności. Nie jestem w stanie do końca rozeznać czy jest to zawiniona samotność (z mojej winy) czy ta druga, lepsza. Chyba obie po trochu.
W książce, którą teraz czytam (Elementarz Księdza Twardowskiego) znalazłem fragmenty mówiące o dwóch rodzajach samotności. Jednej złej – gdy uciekamy od ludzi, zaczynamy narzekać na brak wzajemności, gdy samotność jest tak naprawdę spowodowana tym że chcemy się przed ludźmi schować. Drugiej dobrej – która pojawia się nie z naszej winy i jest potrzebna Bogu.
Ostatnio chyba za bardzo uciekam od przyjaciół. Ale spowodowane jest to faktem że serce mnie boli i nawet wśród nich często czuję tą pustkę. Uciekam od nich po to aby nie musieli patrzeć na moją smutną minę, aby nie martwili się, abym ja nie musiał grać, udawać że wszystko jest w porządku. Po prostu wolę być sam aby ochłonąć, uleczyć się. I muszę przyznać że im więcej się modlę w samotności tym bardziej Bóg łagodzi ból mojego serca i leczy mnie. Chociaż miewam oczywiście momenty kryzysowe, gdy zaczynam płakać i nie dostrzegam niczego dobrego w tym co mi się ostatnio przytrafiło. Ale generalnie jest lepiej. Cóż takiego Bóg ze mną robi gdy jestem sam?
Po pierwsze: uczy mnie czym jest prawdziwa miłość. Mówi do mnie osobiście, słowami książki, tekstami z Biblii. Pokazuje mi jak bardzo jestem w tym niedoskonały i doskonali mnie. Chociaż to zabrzmi dziwnie, muszę powiedzieć że o miłości wiem teraz znacznie więcej niż kilka dni temu.
Po drugie: karmi mnie nadzieją. Bez przerwy gdy tylko moje serce i rozum się uspokoją, w mojej głowie rozbrzmiewa symfonia wszystkich obietnic dotyczących mojego teraźniejszego życia. Jeszcze kilka lat będę czół duże jarzmo na plecach. A potem... potem zapewne jarzmo stanie się jeszcze większe, ale Bóg wyraźnie obiecuje mi wspaniałe małżeństwo. A to jedyne czego pragnę w tym życiu. To daje mi nadzieję na szczęście (w rozumieniu doczesnym).
Po trzecie: uczy mnie odwagi. Dziś przeczytałem to niesamowite zdanie: „Pan Jezus (...) tłumaczy, dlaczego się boimy – ponieważ nie ufamy Panu Bogu.” Mocne, prawda? Takie oczywiste i takie nieoczywiste zarazem.
Jednego jestem pewien po wszystkich tych wydarzeniach – moja samotność jest bardzo Panu Bogu potrzebna. Zapewne Twoja też.

0 komentarze:

Prześlij komentarz