czwartek, 25 grudnia 2008

Miłość w.g. Ks. Twardowskiego

W języku polskim mówimy niestety „kocham się w kimś”, to znaczy kocham siebie w nim. Tymczasem miłość to właśnie zapominanie o sobie, myśl, że kocha się kogoś (...). Zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz.

Pewna dziewczynka pomyślała tak: „Skoro Pan Bóg powiedział 'kochaj bliźniego swego', to znaczy że miłość jest nakazem”.

Prawdziwej miłość uczy sam Jezus. Miłość prawdziwa jest bezinteresowna. Rzucam się w paszczę drugich, przekreślam samego siebie, idę na śmierć, dlatego że kocham. Miłość, która jest bólem.

Jeżeli takiej miłości szukamy – szukamy samego Boga.

Co w miłości jest najważniejsze: dawać brać czy przyjmować?

Dawać to znaczy troszczyć się o kogoś, martwić się czy ukochanego czasem brzuch nie boli, smarować komuś bułki grubo masłem (...), szyć mu rękawiczkę po nocach, żeby mu nie zmarzł mały palec u lewej ręki, bo podobno z niego największy zmarźlak.

W miłości prawdziwej trzeba tak umieć dawać, by nie myśleć o sobie samym. Miłość nie rachuje.

Tymczasem kochać – to nie tylko dawać, ale i przyjmować.

Brać – to wybierać, co nam się podoba, nawet siłą.

Przyjmować – to zgadzać się na to co nam dają, bez względu na to, czy nam się to podoba czy nie. Nie myśleć o sobie ale o tym, kto daje, by go nie urazić, choć wręcza na niezręczny prezent.

Kochać to przyjmować wady drugiego człowieka, by go cierpliwością zmienić. Przyjmować tak zwany trudny charakter, choroby, awantury. Tylko ci się ranią, którzy się najbardziej kochają.

Czy naprawdę kocham tego, o którym mówię że go kocham? Bo może bardziej kocham samego siebie? Miłość to nie tylko uczucie, ale ciężka praca, o czym jeszcze nie wiedzą zakochani, którzy szepcą: „moja różo, mój ty szczypiorku zielony”, jakby się uczyli tylko botaniki. Z kolei po latach zagniewani krzyczą: „ty ośle, ty baranie, ty foko”, jakby się uczyli tylko zoologii.

Miłość jest odpowiedzialnością. I czymś więcej niż uczucie. Trzeba jej się stale uczyć, by nie była tylko wzruszeniem, zakochaniem się.

Kochać mądrze człowieka to kochać go po ludzku, uczuciem, całą swoją żywiołowością, ale jednocześnie pamiętać, że ten kochany jest dzieckiem Boga, należy do Boga, który będzie prowadził go drogami jego świętości, grzechu, wiary i niewiary. Nie można go przywłaszczyć dla siebie, on musi mieć swoją samotność.

Trzeba go tak kochać, jak Pan Bóg kocha. Wszelki grzech wobec niego jest grzechem wobec Boga, wobec prawdziwej Miłości. Jak często kaleczymy się bo nie umiemy mądrze kochać.

Miłość jest służbą, ale jeśli jest tylko służbą, to jest jak herbata, z której uciekł aromat.

Z miłością kojarzy się samotność, co jest jedną z jej tajemnic. Człowiek nie może wystarczyć tylko drugiemu człowiekowi, Kiedy kocha, przeżywa samotność. Właśnie samotność w miłości jest miejscem dla Boga.

Miłości zawsze towarzyszy niepokój. (...) Miłość czasem bywa bezradna. Musi oprzeć się na kimś potężniejszym niż człowiek.

Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością.

Cierpienie w miłości ma swój sens. Jest jedyną możliwością sprawdzenia miłości. Nieważne jest jak kto cierpiał ale dlaczego cierpiał. Jeżeli cierpiał z miłości do drugiego człowieka, to jego cierpienie jest świadectwem miłości. Potwierdza jego miłość. Prawdziwa miłość szuka trudnych dróg.

Czy umiemy z miłością spojrzeć na tego, kto od nas odchodzi, kto nie chce z nami iść, nie chce nam służyć? Miłosne spojrzenie jest zawsze początkiem nowych cudów.

Kiedy czekamy, tęsknimy, kochamy – ludzka miłość może nas czasem zawieść, a serce „odstraszy kochać”. Tęsknota jednak, potrzeba miłości towarzyszy nam od dzieciństwa do starości. Człowiek stale szuka Boga i niespokojne serce spocznie dopiero w Panu. I w tęsknotę i w miłość wpisana jest samotność (...). Doświadczenia te – będące zawsze próbą wiary – pozwalają odkryć wartość miłości za „Bóg zapłać”, bo wcale nie trzeba czekać aż odpłaci nam człowiek. Płaci Bóg. Miłość za „Bóg zapłać” nie oczekuje ludzkiej wzajemności – oddaje wszystko i liczy na Pana Boga. On widzi i wynagradza to, czego ludzie nie potrafią wynagrodzić.

Dlaczego ktoś mnie nagle lubi?

To Bóg chce przez niego mnie kochać. Nawet nic nie wiedząc, mogę uczestniczyć w jego działaniu.

Dlaczego ja kocham?

To Bóg chce przeze mnie kogoś kochać.

Obym tylko całej tej sprawy Mu nie popsuł.

Najbliżej
Bóg kocha ciebie poprzez list serdeczny co doszedł
poprzez życzenia na święta
poprzez rzeczy tak ważne że się o nich nie pamięta
poprzez kogoś kto był przy tobie w grypie
poprzez tego co po spowiedzi już nie szczypie
poprzez deszcz co ci w uchu zadzwonił
poprzez kogoś kto ci się krzywić zabronił
poprzez psa co nogi ci lizał
przez serce krzyczące z krzyża


Ale nauka, prawda? Grubym tekstem zaznaczyłem to, co szczególnie mnie dotknęło.
Tekst z książki: "Elementarz Księdza Twardowskiego", A. Iwanowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007.

0 komentarze:

Prześlij komentarz