poniedziałek, 15 grudnia 2008

Ruin Me...

Jestem zmęczony.
Od kilku tygodni przygotowywaliśmy akcję „Gwiazdkowa Niespodzianka” aby dzieciom z Otwocka sprawić trochę radości rozdając parę prezentów na święta. Chociaż parę to może zbytnia skromność. Rozdaliśmy około 80 paczek. I teraz dziękuję Bogu że miałem tak wielu współpracowników. Sam nigdy bym temu nie podołał.
Od trzech tygodni mieliśmy non stop próby jasełek. Zagraliśmy je tydzień temu na skwerze w Otwocku, potem w ciągu tygodnia w szkole z internatem w Michalinie a wczoraj mieliśmy przedstawienie w Klubie Smok podczas akcji rozdawania prezentów. W jasełkach grały głównie dzieciaki ze świetlicy.
Do tego trzeba było pomóc przy zorganizowaniu paczek, przechowaniu ich i przygotowaniu sali na cała akcję. Większość z tych rzeczy musiałem zrobić osobiście. I teraz jestem chory...
Bóg objawia mi ostatnio dużo nowych rzeczy i wykorzystuje moją osobę do granic możliwości. Z jednej strony mnie to cieszy, z drugiej sprawia że czuję ciężar prawdziwej służby.
Wczoraj po udanej akcji byłem na łyżwach z przyjaciółmi. Bawiłem się dobrze, ale ciągle czułem się niekompletny, zraniony, dotknięty. Zmęczony i w pewnym sensie już obojętny na to co się stanie ze mną. Nie obchodziło mnie czy bawię się dobrze czy nie. Ważne było dla mnie żeby tylko podobać się Bogu i pełnić jego wolę. Poczucie pustki i zobojętnienia było nawet miłe gdy tak ślizgałem się na łyżwach w rytm romantycznej muzyki.

Dziś słuchałem płyty z koncertu Passion 2006. Wewnątrz okładki jest fragment banneru grafitti, który był ozdobą tego konceru. Jeden z napisów na banerze brzmiał: „RUIN ME FOR YOU!” (zniszcz mnie dla siebie). Mam wrażenie że Bóg właśnie to czyni ze mną od paru miesięcy.

2 komentarze:

Weronika pisze...

ten kawałek o łyżwach był smutny - byłeś z przyjaciółmi, ale sam, wyobcowany. Nie za bardzo rozumiem, nie urzadzaj sobie z życia zakonu, wykorzystaj te krótkie chwile nie tylko na ratowanie świata, co podziwiam, ale też na zwykłe rozrywki młodego chłopaka, którym przeciez jesteś :)

Anonymous pisze...

zgadzam sie, sam siebie skazujesz na los zranionego, prosze Cie , spojrz na swiat oczyma takze czlowieka , usługującego Bogu ale takze mlodego, radosnego. to nie jest takie trudne a przyjaciele to największy skarb, oni Ciebie kochają i mozesz im zawierzac swoje troski oraz cieszyc sie wlasnie z takiego wypadu jak łyżwy:) nie samą praca człowiek żyje !!:) pozdrawiam

Prześlij komentarz