niedziela, 22 czerwca 2008

Ekonomia, drzewo i Bóg

Egzamin z ekonomii był wciąż przede mną.
Stojąc tak na korytarzu IPSu wśród sporej grupki znajomych z uczelni nabierałem przekonania że nie jestem jedyną osobą, która nie radzi sobie z tym przedmiotem. Kiedyś to sprawiało że czułem się lepiej. Teraz nic nie dawało. Bylem trochę zdenerwowany i wystraszony. Mimo że całe wieczory spędzałem na nauce, nie czułem się pewnie. W końcu było to moje czwarte podejście do egzaminu. I było moją ostatnią szansą.
Postanowiłem się wyrwać na chwilę z grona przyjaciół, którzy ciągle powtarzali regułki i odkrywali coraz to nowe pokłady swojej niewiedzy. Założyłem słuchawki i ruszyłem na spacer wzdłuż korytarza. Mocny głos Alanis Morissette mnie uspokajał. Zawsze lubiłem silne, damskie głosy. Szczególnie w połączeniu z łagodną melodią. Poczułem się odprężony. I od razu zacząłem się modlić. Wbrew pozorom wcale nie rozmawiałem z Najwyższym o egzaminie i o zdenerwowaniu. Powiedziałem mu że tęsknię aby go zobaczyć. Aby z nim być.
Korytarz szybko się skończył. Zawróciłem i zacząłem iść w kierunku sali egzaminacyjnej. Tuż przed nią skręciłem na klatkę schodową. Wszedłem na półpiętro i spojrzałem przez okno, które było bardzo nisko – zaczynało się na wysokości mojego pasa i biegło w dół mijając schody. Opierając się o poręcz mogłem dostrzec tylko suchy, szary piach zalegający na podwórzu.
„Co widzisz?” ten Jego delikatny głos wypłynął gdzieś z wnętrza mojego serca. Uwielbiam czuć jak On do mnie przemawia.
- Widzę suchy piach na podwórzu.
Bardziej to pomyślałem niż powiedziałem. Ale on i tak usłyszał. ”Co jeszcze widzisz?”
Przypatrywałem się dłuższa chwilę gdy wreszcie dostrzegłem ruch. Był to cień drzewa, które rosło na podwórzu. Samego drzewa nie byłem wstanie zobaczyć z tej perspektywy. Odpowiedziałem Mu:
- Widzę cień drzewa.
Nie kazał mi długo czekać. Zaraz potem odpowiedział: ”Patrz uważnie. Co tam jeszcze widzisz?”
Chwilę trwało zanim dostrzegłem leżące na szarym piachu zielone liście. Były małe i ciężko było je zauważyć.
- Widzę liście. Dwa... nie trzy zielone liście!
„Dobrze. A teraz odsuń się dwa kroki od poręczy.” Wykonałem polecenie bez namysłu i moim oczom ukazało się drzewo stojące na dziedzińcu. Było pełne świeżych, zielonych liści. „Co teraz widzisz?”
- Drzewo. Zielone drzewo.
Wiedziałem że on właśnie wtedy się uśmiechnął. A zaraz potem powiedział mi to:
„Moje Królestwo w tym świecie jest dokładnie takie jak to drzewo. Niektórym dane jest oglądać tylko szary piach – pospolitość, która was otacza. Ale gdy w sercu człowieka zrodzi się pragnienie poszukiwania Królestwa, zacznie on dostrzegać jego cień. Gdy się zagłębi bardziej, zacznie dostrzegać pojedyncze zielone liście, które upadły na ten świat i nadały mu miejscami barw. Na końcu, gdy Ja pokieruję krokami człowieka, spojrzy on na wszystko z innej perspektywy i ujrzy cały ogrom zieleni, świeżości i piękna jaki jest w Moim Królestwie.”
Po chwili dodał:
„Wiem że tęsknisz. Ale przed tobą jeszcze długa droga.”


PS. Zdałem ten egzamin.

0 komentarze:

Prześlij komentarz