niedziela, 3 stycznia 2010

Sylwester z ogniem w kominku i wodospadem w sercu

Płomienie w kominku zawsze mnie uspokajały. I chociaż nie mam u siebie w domu kominka, marzę że będę go miał w przyszłości. Że będę mógł godzinami wpatrywać się w jego płomienie i chwytać inspirację do życia. Dokładnie taką jak w sylwestra i nowy rok.

Naprawdę poczułem się jak nowo narodzony. Spędziłem dwa dni w niewielkim domku, razem z dwójką przyjaciół i moją ukochaną. Czas nam minął na witaniu nowego roku, jedzeniu śniadań o 13:00, graniu w Agricole, stukaniu na PS2 w różne gry. Słowem: relaks. A w międzyczasie były spotkania noworoczne i rozmowy. Z ludźmi i Bogiem.

Baptyści mają swoistego rodzaju zboczenie na punkcie ewangelizacji za pomocą fragmentu z 3 rozdziału ewangelii Jana. Fragmentu o nowym narodzeniu. W swoim kościele słyszałem to tak wiele razy... A jednak w ostatnich dniach te słowa odświeżyły i uspokoiły moją wiarę. Usłyszałem je w Jezus Jest Panem – charyzmatycznym kościele spotykającym się w centrum Warszawy. Usłyszałem je nie od pastora (ten tylko wyzwalał rzeki:P – wtajemniczeni wiedza o co chodzi), lecz od jego bezpośredniego przełożonego. Mojego zresztą też...

Każdy człowiek musi narodzić się dwa razy. Za pierwszym razem rodzi się do życia w ciele. Za drugim, do życia w duchu. Dla niektórych jest to nie do pojęcia. Ale Bóg właśnie taką drogę dla nas wybrał. Gdy już odkryjesz że oddychasz, czujesz głód i chłód, dostrzegasz barwy i ludzi... wtedy wydaje ci się że już wiesz wszystko o życiu. Ale życie zaczyna się dopiero gdy pozwolisz aby bicie twojego serca było rytmem dla symfonii duchowego życia, a nie melodią samą w sobie. Zrozumiałem to na nowo gdy zdałem sobie sprawę z tego że zaśmieciłem swoje życie duchowe zbyt dużą liczbą cielesnych narkotyków. Człowiek mało myśli o swoim duchu gdy wokół siebie ma wystarczająco dużo „rozpraszaczy”. Rozpraszacze są niesamowitym wynalazkiem. Przecież wszystko może być ważniejsze niż spotkanie z Bogiem, karmienie swojego ducha Słowem, modlitwa za przyjaciół czy za siebie. A prawda jest taka, że nic nas w tym życiu nie minie. Doczekamy się wszystkiego, co Bóg nam zaplanował. Bóg wie czego na trzeba – jedzenia, przyjaciół, ukochanej osoby, zasobów takich jak komputer, auto, pieniądze. Dla człowieka powinno być najważniejsze skupienie się na Bogu, na Jego planach, na żywieniu swojego ducha (który „umrze” jeśli zostawimy go bez opieki). Reszta przyjdzie sama. Z Jego inicjatywy. Tyle że w swoim czasie.

Patrząc na życie ludzi, którzy pozamykali się w swoich luksusowych klatkach i gonią za każdą potrzebą ciała, robi się przykro. Oszukani przez własne zmysły, niezdolni aby wytworzyć duchową percepcję. To wcale nie jest życie. Ono powinno być jak wodospad. Pełne świeżości wynikającej ze zdrowej relacji ze Stwórcą, ze zdrowia duchowego. Spontaniczne, chaotyczne ale zawsze z happy endem... bo w końcu pełne Jego mądrości, unikania zła i głupoty. Wodospad nie tylko jest symbolem świeżości, spontaniczności, ducha i piękna. Wodospad niesie hektolitry wody. A woda, wszędzie gdzie popłynie, niesie życie.

W tym nowym roku życzę wszystkim moim czytelnikom spełnienia marzeń... tych w Panu. Osiągnięcia wyżyn duchowego życia. A tym z was, którzy nie wierzą, życzę abyście narodzili się po raz drugi.

1 komentarze:

Szara pisze...

Cieszę się Najdroższy, że i dla Ciebie ostatnie wydarzenia były dobrym czasem. Kocham Cię :*

Prześlij komentarz