Nie wiem od czego zacząć ten wpis. Czuje się podle. Zawaliłem dziś w pracy na świetlicy. A to wszystko dlatego że nie potrafię iść za głosem Ducha. Nie chcę się wdawać w szczegóły... wstyd mi. Ale puenta tego całego wydarzenia jest prosta.
Jestem już dosyć zaawansowany aby rozpoznać głos Ducha, ten delikatny wiatr, który tłucze się gdzieś w okolicach mojego serca. Dziś słyszałem go dwukrotnie i zbagatelizowałem. Pomyślałem że to zwykłe myśli goniące w mojej głowie. Chyba byłem zbyt zmęczony aby poprawnie zareagować. A może fakt że zamiast się modlić przez ostatni wieczór i dzisiejszy poranek, wolałem się lenić i grzeszyć, co doprowadziło do tego że stałem się nieczuły na Jego głos. A może było to coś zupełnie innego. Nie wiem i nie chcę się niepotrzebnie usprawiedliwiać.
Fakt jest faktem – dwukrotnie zignorowałem Jego głos co doprowadziło do poważnego nadszarpnięcia w relacjach z matką jednego dziecka na świetlicy. I bardzo mi z tym niedobrze.
Pomódlcie się o mnie.
Bóg w obozie koncentracyjnym
-
Wiele zarzutów kieruje się pod adresem Boga. Jednym z nich - najczęściej
podnoszonym przez krytyków wiary - jest zarzut dotyczący zła. Przybiera on
różne f...
12 lat temu
1 komentarze:
nastepnym razem posluchasz tego glosu- w koncu uczymy sie na bledach.
Prześlij komentarz